Przez Wielką Brytanię przetoczyła się fala upałów. Podobnie jak śnieg w zimie, uruchamia to w Wyspiarzach ekscentryczne poczucie humoru. Pobudza wyobraźnię.
Wbrew powszechnemu przekonaniu Wielka Brytania nie jest krajem spowitym mgłą. Tu również zagląda słońce. Rzadziej pada deszcz niż na kontynencie. Trawa rośnie okrągły rok, podobnie jak liście na drzewach. Na mojej ulicy, w południowo- wschodnim Londynie, można nawet spotkać palmy. Ale taka fala upałów, jaka na szczęście dobiega końca, zdarza się tu na prawdę rzadko. W ciągu ostatnich kilku dni na południu Anglii było goręcej niż w Hiszpanii. Zrobiło się wakacyjnie. Brytyjczycy dają wówczas upust fantazji, jakby nagle znaleźli się w nie swoim kraju.
Każdy skwerek, park lub pobliska górka zamienia się natychmiast w potężny piknik. Ludzie cieszą się słońcem od rana do wieczora. Uciekają z domów wraz z dziećmi i czworonożną zwierzyną. W miastach fontanny stają się basenami. Na wsiach każda sadzawka lub bajoro zamienia się w źródło ochłody. Niestety bywa, że w najgorętsze dni Wyspiarzom przychodzi smażyć się również w samochodach. Szczególnie na autostradzie robi się ciekawie, gdy pojawiają się korki. Wówczas Brytyjczycy włączają wyjątkowy luz. Inne nacje odpadają wtedy w przedbiegach.
Kiedy na M62 w pobliżu Manchesteru zapaliła się ciężarówka, kierowcy utknęli wielokilometrowym zatorze. Ale zamiast narzekać, postanowili przenieść się gdzie indziej. Był weekend, nie spieszyli się specjalnie. Poza tym siła wyższa - nie dało się dalej jechać i koniec. Niewiele myśląc, kierowcy i pasażerowie porozkładali wzdłuż autostrady ręczniki improwizując piknik. Niektórzy położyli nawet koce na rozgrzanym asfalcie miedzy samochodami i zażywali w ten sposób słonecznej kąpieli. Nikt nie dostał mandatu. W końcu to był długi weekend. Brytyjska drogówka też ma poczucie humoru.