50 mld zł, które otrzymaliśmy w wyniku refinansowania budżetu, wystarczy na 6-7 tygodni - powiedział w Senacie premier Mateusz Morawiecki. Jak mówił, "takie są potrzeby wypłaty emerytur, chorobowego, wynagrodzeń dla nauczycieli, dla służby zdrowia".

Premier mówiąc o rozwiązaniach zaproponowanych przez rząd w "tarczy antykryzysowej" oświadczył: Mam przekonanie, że ponieważ ten kryzys dotknął tej najbardziej podstawowej warstwy gospodarczej, tych relacji wewnątrz biznesowych i między pracownikami a przedsiębiorcami to właśnie nasze działania fiskalno-monetarno-regulacyjne muszą dotyczyć przede wszystkim tejże warstwy, i dotyczą.

Zapewne wielu z państwa zastanawia się, dlaczego ten czy tamten instrument nie mógłby mieć jeszcze większego zakresu stosowania, np. dlaczego nie razy dwa pieniędzy, albo jeszcze dwa razy dłużej stosujmy jakiś mechanizm. Otóż my mamy dzisiaj zapewnione refinansowanie budżetu na ten rok, na poziomie bardzo wysokim - 77 proc. tego budżetu, czyli bardzo bezpiecznym. W normalnym roku moglibyście państwo powiedzieć: a po co aż tak szybko zrefinansowaliście państwo ten dług - tłumaczył Morawiecki.

Premier wyjaśnił, że rząd zaczął to robić "przygotowując się od razu, kiedy pierwsze groźne echa do Polski dotarły". Jak mówił, "to był koniec stycznia, początek lutego".

Post factum wiemy dzisiaj, że już w grudniu ten wirus gdzieś tam w Chinach panował, ale chyba Chińczycy nie do końca ujawniali to światu, bo ja w grudniu na pewno o tym nie słyszałem, gdzieś pod koniec stycznia ta informacja do nas dotarła, i tego refinansowania dokonaliśmy w zakresie ogromnym, 50 mld zł - powiedział Morawiecki.

Odpowiadając na pytanie, na ile wystarczy te 50 mld zł, powiedział, że na "6 do 7 tygodni". Takie są potrzeby wypłaty emerytur, chorobowego, wynagrodzeń dla nauczycieli, dla służby zdrowia. Wszystkie potrzeby bieżące i operacyjne budżetu państwa, nie liczę budżetów inwestycyjnych - tłumaczył szef polskiego rządu.

Morawiecki: Naszego głównego partnera czeka potężna recesja

Morawiecki zaapelował do senatorów o podjęcie decyzji w sprawie tzw. tarczy antykryzysowej w sposób "jak najbardziej konstruktywny i jak najszybszy względem otaczającej nas rzeczywistości".

Światowa gospodarka, która jest w stanie zamrożenia, sparaliżowania, a nasza również uległa zamrożeniu, w ślad za rygorami sanitarno-epidemiologicznymi - ona musi z tego stanu względnego uśpienia być gotowa do powrotu na ścieżkę wzrostu tak szybko, jak to możliwe - wskazywał premier.

Przekonywał, że "kiedy ten kryzys zdrowotny przekształca się na naszych oczach w kryzys gospodarczy, gospodarczo-społeczny, ważne jest to, żeby zapewnić maksymalne możliwe dla budżetu, a minimalne konieczne dla przedsiębiorców i pracowników mechanizmy przetrwania i odbudowy ich potencjału ekonomicznego".

Morawiecki podał również, że prognozy dla gospodarki niemieckiej wykazują, że jej recesja wyniesie prawdopodobnie -5 lub -10 proc. W takiej recesji ja nie pamiętam, żeby była niemiecka gospodarka - zauważył. Zwrócił również uwagę, że Niemcy są głównym partnerem Polski, do których trafia 27 proc. polskich eksportowanych produktów i usług.

Wskazywał też na obliczenia recesji w Stanach Zjednoczonych, gdzie, jak podał Morawiecki, mówi się, że w drugim kwartale może sięgnąć średnio -16 proc. Jego zdaniem "to recesja o charakterze nieporównywalnym z czymkolwiek od przynajmniej roku 1929, 1930". Dodał, że o zasiłek dla bezrobotnych zgłosiło się w USA 3,4 mln obywateli. Poprzedni rekord był w 1982 roku, gdy było to 800 tys. ludzi, czyli ponad cztery razy mniej - zauważył Morawiecki.

Premier wskazał także, iż prognozy na ten i przyszły rok dla gospodarki m.in. Włoch i Hiszpanii są dramatyczne. W przypadku, jeżeli 80 proc. naszego eksportu idzie do tych krajów, do Europy Zachodniej, możemy sobie wyobrazić, co to oznacza dla polskich eksporterów, a to jest około 45 proc. polskiego PKB - przekonywał.

Ocenił jednocześnie, że ten kryzys ma charakterystyczną specyfikę. Poszarpał już i niestety z każdym dniem niczym rak toczy coraz bardziej struktury gospodarcze, rwie łańcuchy dostaw, produkcji, linie technologiczne, po prostu niszczy to, co przedsiębiorcy z mozołem budowali w różnych krajach świata przez lata - mówił.

Kryzys większy niż w latach 2007-2008

Premier stwierdził także, że kryzys uderzy we wszystkie gospodarki na świecie. Stoimy wobec wyzwań, wobec których nasi poprzednicy nie stawali, ponieważ ten kryzys, który się zbliża, ma charakter bardzo specyficzny, bardzo wyjątkowy - mówił.

Szef rządu porównał ten kryzys do kryzysów gospodarczych z minionych lat, w tym do kryzysu finansów publicznych w latach 2012-2013 i kryzysu sektora finansowego w latach 2007-2008. Ten kryzys jest zupełnie inny, ponieważ jest on niespodziewany dla kogokolwiek na świecie, dotknął bardzo głęboko samej tkanki gospodarczej, która dotyczy zarówno przedsiębiorców, jak i obywateli, pracowników, samorządów, budżetów państwa, jak również budżetów organizacji międzynarodowych i zaskoczył wszystkich w jednakowym stopniu - podkreślał Morawiecki.

Premier wśród priorytetowych działań w trakcie i po kryzysie wymienił działania na rzecz systemów finansowych, budżetów państw, samorządów, jak i obywateli. Jako jedno z podstawowych wyzwań Morawiecki wymieniał ochronę miejsc pracy i utrzymanie zdolności produkcyjnych i usługowych.

Stawiamy na to, że latem bądź jesienią, a najpóźniej mam nadzieję po wynalezieniu szczepionki gospodarka będzie poturbowana, poobijana, ale będzie wracała do stanu sprzed kryzysu, z wolna będzie wracała do stanu sprzed kryzysu - ocenił szef rządu.

Uderzenie w gospodarkę, to też cios w służbę zdrowia

Morawiecki ocenił, że kryzys rodzi również szanse dla polskiej gospodarki. Jako taką szansę wymienił spadki na rynku surowców ze względu na fakt, że - jak dodał - Polska z wyjątkiem miedzi głównie importuje surowce, w tym gaz i ropę. Zdaniem Morawieckiego spadki na rynku surowców mogą przełożyć się pozytywnie na polską gospodarkę w 3. i 4. kwartale tego roku.

Dzisiaj jako pierwszą przesłankę bierzemy pod uwagę stan epidemiologiczny i stan zdrowia publicznego w kraju, ale musimy zdawać sobie sprawę z tego, że jeżeli uderzenie w polską gospodarkę będzie trwało, jeżeli będzie jeszcze głębsze, mocniejsze, jeżeli to uderzenie w finanse publiczne będzie trwało, to jednocześnie będzie to oznaczało ogromny deficyt także w służbie zdrowia i wtedy przełoży się to dodatkowo negatywnie na całą służbę zdrowia i zdolności państwa polskiego do walki z reperkusjami koronawirusa - mówił premier Morawiecki.