Coraz bardziej niepokojące doniesienia w sprawie bliźniaczek urodzonych w Chinach po genetycznej modyfikacji. Wyniki analiz, opublikowane na łamach czasopisma "Nature Medicine" przez naukowców z University of California w Berkeley wskazują, że mutacja genów, która ma je chronić przed zakażeniem wirusem HIV, aż o 21 proc. zwiększa ryzyko przedwczesnej śmierci. Ogłoszona w listopadzie informacja o eksperymencie wykonanym przez He Jiankui wywołała w świecie naukowym - i nie tylko - potężne kontrowersje. Wygląda na to, że dotyczące jej poważne wątpliwości natury etycznej są uzasadnione.

Chiński eksperyment polegał na modyfikacji z pomocą nowatorskiej metody CRISPR-Cas9, genów kodujących białko CCR5. Białko to między innymi pojawia się na powierzchni komórek układu immunologicznego i ułatwia niektórym szczepom wirusa HIV wnikanie do ich wnętrza. He Jiankui oświadczył, że w przypadku małżeństw, w których mężczyzna był nosicielem wirusa HIV chciał w ten sposób zablokować możliwość zarażenia u dzieci. Tego typu mutacje pojawiają się naturalnie i sprawiają, że około 11 proc. Europejczyków faktycznie ma taką odporność, u Azjatów są jednak bardzo rzadkie. He Jiankui u jednej z dziewczynek zdołał wyłączyć jeden gen, u drugiej obie kopie. 

Badacze z Berkeley przeanalizowali dane dotyczące genomów i stanu zdrowia 400000 osób z brytyjskiej bazy UK Biobank i przekonali się, że ci, którzy mają dwie kopie zmutowanego genu CCR5 mają znacząco większe ryzyko śmierci w wieku od 41 do 78, w porównaniu z tymi bez mutacji lub z jedną. Wcześniejsze badania wskazywały u takich osób na nawet 4-krotnie większe ryzyko śmierci po infekcji grypowej, autorzy pracy nie wykluczają jednak, że brak białka CCR5 może wywoływać też inne, niepożądane skutki. 

Poza wieloma innymi wątpliwościami natury etycznej, dotyczącymi zmodyfikowanych bliźniaczek, podkreślić trzeba przede wszystkim to, że wciąż bardzo niebezpieczne są próby modyfikacji bez pełnej wiedzy o wszelkich możliwych skutkach - mówi prof. Rasmus Nielsen z UC Berkeley. W tym przypadku mówimy o mutacji, której większość z nas wolałaby nie mieć. Jej obecność po przeciętnie po prostu szkodzi. Ponieważ jeden gen może oddziaływać na wiele naszych cech, a efekty mutacji mogą być w zależności od różnych czynników odmienne, próby modyfikacji komórek rozrodczych i embrionów są obarczone bardzo dużą niepewnością - dodaje dr Xinzhu Wei. 

Mamy tu do czynienia z funkcjonalnym białkiem, o którym wiemy, że istotnie wpływa na organizmy wielu gatunków. Wprowadzenie mutacji, która to białko eliminuje, może okazać się niekorzystne - mówi Nielsen. Gdyby było inaczej, mechanizmy ewolucji pozbyłyby się tego białka już dawno. Autorzy pracy przyznają przy tym, że obecność takich mutacji wśród Europejczyków z Północy musiała dawać im jakąś przewagę, prawdopodobnie jednak nie dotyczyło to odporności na HIV. Ten wirus zaczął się rozprzestrzeniać wśród ludzi dopiero w latach 80. XX wieku. Są podstawy, by przypuszczać, że ową korzyścią mogły być zmniejszone ryzyko udaru i zwiększona odporność na ospę i flawiwirusy, choćby wirusy dengi, Zika czy gorączki Zachodniego Nilu. Nie zmienia to jednak faktu, że ryzyko związane ze sztucznymi mutacjami genu CCR5 jest poważne i w żadnym stopniu nie usprawiedliwia podejmowania tego typu eksperymentów.