Hemofilia to choroba genetyczna, która objawia się niedoborem czynników krzepnięcia. To schorzenie jest znane od bardzo dawna, bo pierwsze wzmianki o niej znajdują się już w Starym Testamencie i na papirusach pochodzących ze starożytnego Egiptu. Hemofilia odegrała też ważną rolę w historii nowożytnej Europy, dzięki czemu zaczęła być nazywana „chorobą królów”. Skąd wzięła się ta nazwa?

Wszystko zaczęło się na początku XIX wieku od Wiktorii Hanowerskiej, królowej Wielkiej Brytanii. Wadliwy gen przekazała swoim dzieciom: Leopoldowi oraz Alicji i Beatrycze, co zapoczątkowało rozprzestrzenienie się choroby wśród rodzin królewskich w całej Europie.

Hemofilia wywarła duży wpływ na losy carskiej Rosji. Gen został przeniesiony na prawnuka królowej Wiktorii, syna cara Mikołaja II Romanowa, carewicza Aleksieja. Kiedy car Mikołaj abdykował, nie zrobił tego na rzecz swojego syna (ze względu na zły stan zdrowia), tylko swojego brata, który z kolei nie był zainteresowany przejęciem władzy.

Z hemofilią jest też związane pojawienie się na dworze carskim Rasputina, który obiecał uzdrowić Aleksieja. Jak oceniają historycy, to zamieszanie przyspieszyło upadek caratu w Rosji i przejęcie władzy przez komunistów.

Innym członkiem rodziny królewskiej, na którego życie wpłynęła hemofilia, był książę Alfons, książę Asturii, syn hiszpańskiego króla Alfonsa XIII. Był najstarszy spośród rodzeństwa, dlatego on był pierwszym kandydatem do objęcia tronu po swoim ojcu. Ten jednak zmagał się z problemami politycznymi i w 1931 roku został obalony, a rodzina musiała uciekać z kraju.

Młody Alfons cierpiał na hemofilię. Był ubierany w specjalne marynarki, które miały zapobiegać wypadkowi i możliwości skaleczenia się. "Od kiedy nauczyłem się chodzić, poruszam się na linie rozciągniętej nad przepaścią i w każdej sekundzie coś się może stać, a ja runę w dół. (...) Wystarczy, że zadraśniesz mnie paznokciem, a jutro mogę już nie żyć. Jeśli ty się o coś uderzysz, nic wielkiego ci nie będzie. Ale ja mogę się wykrwawić wewnętrznie, i właściwie nic na to nie można poradzić" - tak pisał w swoich wspomnieniach.

Jego śmierć również została przyspieszona przez chorobę. W 1938 roku uległ niegroźnemu wypadkowi samochodowemu, ale hemofilia spowodowała, że wykrwawił się na śmierć.

Kolejnym księciem, na którego życie miała wpływ hemofilia, był Waldemar Hohenzollern, książę pruski. Kiedy kończyła się II wojna światowa, on razem z żoną przebywał w bawarskim Tutzing. Kiedy do miasta wkroczyli żołnierze armii amerykańskiej, ciężko chory książę mógł się ewakuować, zależało to jednak od transfuzji krwi, której nie można było przeprowadzić. Zmarł 2 maja 1945 roku w Tutzing.