W niektórych zawodach święta to dzień jak każdy inny. Dyżurującym lekarzom dają się we znaki m.in. nieuzasadnione wezwania karetek do przypadków, z którymi poradziłby sobie każdy lekarz rodzinny. „W okresie świątecznym ludzie przyjeżdżają z zagranicy i chcą pokazać przed całą rodziną jak bardzo są zainteresowani swoimi bliskimi” – mówi lekarz SOR i pogotowia Robert Górski.

Najwięcej pacjentów zgłasza się na SOR w pierwszy i drugi dzień świąt /Marcin Czarnobilski /Grafika RMF FM

Każdy kto zdecydował się na pracę w pogotowiu lub na SORZe liczył się z tym, że w święta nie zawsze siedzimy z rodzinami przy stole, tylko pracujemy tak jak w każdy inny dzień - mówi lek. Robert Górski. Dyżurujący lekarze przyznają, że w wigilię jest zazwyczaj spokojnie. Pełne ręce roboty mają w pierwszy i drugi dzień świąt.

Bolączką dla medyków są nie tylko zgłoszenia związane z zatruciami i przejedzeniem po wigilii. Rodziny, które wcześniej nie interesowały się swoimi rodzicami, dziadkami - próbują podczas świąt wykazać swoją troskę. Wzywają pogotowie ratunkowe. Wiele z tych wezwań jest jednak nieuzasadniona, gdyż dotyczą najczęściej chorób przewlekłych, z którymi świetnie poradziłby sobie lekarz rodzinny, gdyby ta starsza osoba została wcześniej do niego zaprowadzona - opowiada lekarz Robert Górski.

W sylwestra z kolei tak mniej więcej do północy jest spokój - zarówno w pogotowiu jak i na szpitalnym oddziale ratunkowym. Zaraz po północy zaczynają się efekty upojenia alkoholowego i mamy pełne ręce roboty - mówi Górski.

W tym okresie staramy się, żeby nie zabrakło akcentów świątecznych. Na SORze i pogotowiu są bombki, jest choinka, ale na potrawy wigilijne już czasu nie ma - dodaje Górski.