Ministerstwo każe szpitalom kupować lek, którego nie ma. To specyfik do leczenia raka piersi

Czwartek, 25 października 2018 (11:55)

Ministerstwo Zdrowia poleciło szpitalom onkologicznym kupować lek, którego nie ma! Chodzi o generyk (czyli lek zastępczy) wykorzystywany w leczeniu raka piersi i zawierający substancję czynną Fulvestranum. Przez braki na rynku szpitale muszą kupować lek oryginalny i popadają w długi. Placówki pytają ministerstwo, gdzie jest ten tańszy zamiennik?

Bardzo szybko okazało się, że leku po prostu nie ma na rynku. Dyrektorzy szpitali zwracali się do hurtowni, a te do producenta zamiennika. Okazało się, że lek nie jest produkowany. Brak produkcji jest tłumaczony obowiązującą w Polsce ochroną patentową substancji czynnej. Nowy producent nie ma do niej praw. Ministerstwo Zdrowia było o tym informowane przez hurtownie farmaceutyczne jak i szpitale onkologiczne - m.in. Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej.

Mimo że ministerstwo wie, że leku nie ma, do szpitali zwraca kwotę za generyk, a nie oryginalny lek, który muszą kupować placówki wobec braku zamiennika na rynku.

Płacimy za lek ponad 2600 złotych podczas, gdy zwracane jest 1300. Generujemy tym samym stratę. Na tę chwilę od lipca jest to 80 tysięcy złotych. W skali roku ta kwota może sięgnąć nawet 500 tysięcy - mówi  dr Jerzy Kuliński szef COZL.

Szpitale więc stoją pod ścianą, bo leczenia kobiet po prostu przerwać nie wolno.

Ministerstwo Zdrowia: "Pacjenci cierpią przez spór patentowy. Rozwiążemy problem do końca roku"

Do końca roku rozwiążemy problem leku dla kobiet z rakiem piersi, którego nie można kupić - zapowiada w rozmowie z reporterem RMF FM wiceminister zdrowia Marcin Czech. Resort zdrowia potwierdza, że zna problem preparatu zawierającego substancję czynną Fulvestranum i fakt, że refundowanego leku nie ma w hurtowniach, a szpitale są zmuszone kupować droższy odpowiednik i przez to popadają w długi. 

Co musi się wydarzyć, żeby refundowany lek znów był dostępny? Musi zapaść wyrok sądu w sprawie sporu patentowego. Firma, który wyprodukowała tańszy odpowiednik na bazie tej samej substancji czynnej mogła złamać ochronę patentową oryginału.

Jesteśmy zmuszeni do powrotu do rozmów z innowacyjną firmą, która ma lek po wyższych cenach i negocjować niższe ceny. Mamy obietnicę, że ceny będą obniżone do końca roku - podkreśla Marcin Czech.

 Jak dowiedział się nasz dziennikarz, na razie w tej sprawie wydano decyzję o tak zwanym zabezpieczeniu. W praktyce oznacza to zamrożenie dystrybucji leku generycznego, czyli tańszego zamiennika.

Właśnie na tym leku ustalony jest limit dla całej grupy refundacyjnej. Dlatego jego znaczenie dla cen jest tak duże, zwłaszcza w sytuacji, w której preparat w praktyce zniknął z rynku - dodaje.

Przez spór patentowy w tej chwili cierpią pacjenci. Lek refundowany jest tylko w teorii, bo w praktyce pacjenci nie mogą z niego korzystać. 

(nm) 

Artykuł pochodzi z kategorii: Aktualności

Krzysztof Kot

Michał Dobrołowicz