Koroner stwierdzi zgon. Resort zdrowia przygotowuje odpowiednie przepisy

Koroner ma być angażowany w każdej sytuacji, gdy do zgonu dochodzi poza szpitalem albo gdy do domu nie może przyjechać lekarz opiekujący się ostatnio zmarłym.

Koroner może być przydatny, kiedy do zgonu dojdzie na ulicy, poza miejscem zamieszkania, a nawet w domu w nocy. Teraz lekarze nie mają takiego obowiązku i często rodziny po kilkanaście godzin czekają, aż ktoś potwierdzi zgon bliskiej osoby.

Czasami rodzina dzwoni do lekarza, żeby przyjechał, nie mówiąc mu o tym, że ktoś zmarł. Lekarz już jest, więc kartę zgonu wystawi - mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich, który od lat domaga się utworzenia instytucji koronera.                                                                                          

Nawet śmierć w karetce pogotowia to problem, bo nie wiadomo, kto ma ją oficjalnie potwierdzić. Ponieważ w karetce nie ma lekarza, pacjent ląduje na oddziale szpitalnym, jest rejestrowany, jako jeszcze żywy. Następnie umiera w szpitalu - mówi Wójcik.

Według ostatniej wersji projektu, wykaz koronerów z zakreślonym  obszarem działania ma prowadzić wojewoda, ale są głosy by przenieść to poziom niżej i zlecić starostom. To wiązałoby się z przekazaniem pieniędzy, bo w projekcie zapisano, że koroner ma dostawać za kompleksowe sporządzenie protokołu zgonu około 400 złotych. Sposób finansowania trzeba ustalić. W tej chwili na ten temat trwają dyskusje, jaki model zostanie wybrany - mówi wiceminister zdrowia Piotr Gryza. 

Koronerem ma być lekarzem po szkoleniu w zakładzie medycyny sądowej. To ważne, bo poza stwierdzeniem zgonu, koroner ma opisywać obrażenia ciała. Jeśli są, próbować ustalić tożsamość i czas zgonu, opisywać ułożenie ciała, sporządzać dokumentacje fotograficzną miejsca gdzie ujawniono zwłoki, a także konsultować się z zakładem medycyny sądowej. 

Według Ministerstwa Zdrowia nawet 20 tysięcy osób rocznie umiera poza domem i szpitalem. I tyle pracy mogą mieć koronerzy. 

_(ag)