Ceny leków idą w górę: "Może to się odbyć kosztem pacjentów"

Poniedziałek, 9 października 2017 (09:55)

"Pacjenci będą korzystać z tanich zamienników drogich leków" - tak wiceminister zdrowia w rozmowie z RMF FM odpowiada na obawy 15 tysięcy chorych po przeszczepach. Za nimi trzy drastyczne podwyżki cen niezbędnych dla nich preparatów. Przez ostatnie pół roku te ważne dla nich preparaty drastycznie podrożały. Niektóre - nawet o ponad dwa tysiące złotych.

Za trzy tygodnie, wraz z początkiem listopada w życie wejdzie nowa lista leków refundowanych. Pacjenci obawiają się zmiany leku, stosowania tanich odpowiedników, ale też kolejnych podwyżek. Ministerstwo Zdrowia tłumaczy rosnące dopłaty do leków mechanizmem refundacyjnym.

Wiceminister Marcin Czech dodaje, że dostarczy dowodów, że tańsze odpowiedniki są równie bezpieczne jak leki, które podrożały. 

Nasze stanowisko jest absolutnie identyczne jak to sprzed kilku tygodni. Pacjenci będą mieli utrzymane odpowiedniki w cenie ryczałtowej, czyli 3 złote i 20 groszy lub kilkuzłotowej. Pochylę się nad argumentami farmakologów klinicznych po to, żeby utwierdzić pacjentów w przekonaniu, że bezpiecznie mogą zamieniać jedne rzeczy na drugie. I mówimy tutaj o lekach antywirusowych dla chorych po przeszczepach - podkreśla wiceminister zdrowia w rozmowie z dziennikarzem RMF FM. 

Pani Małgorzata z Suwałk, mama dziecka po przeszczepie przyznaje, że nie ma pewności, czy może bezpiecznie sięgać po tanie zamienniki leków antywirusowych. Nasi lekarze mówią, że są niesprawdzone i że oni je u naszych dzieci nie zastosują. Ciekawe, czy pan minister, by zaryzykował dla swojego dziecka, gdyby nie miał pewności - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM. Obawy rodziców częściowo potwierdzają lekarze. 

"Nie możemy jednoznacznie powiedzieć, czy tańsze zamienniki są bezpieczne"

Możemy sobie wyobrazić, że w najgorszym przypadku tańszy odpowiednik drogiego leku może prowadzić do infekcji lub nawet do rozwoju nowotworu. Równie dobrze zagrożenia może nie być w ogóle - mówi doktor Szymon Pawlak ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. 

Lekarze podawanie tańszych zamienników nazywają eksperymentem związanym z tym, że są to najczęściej nowe preparaty. Obserwacja ich działania może odbyć się kosztem pacjentów. Czy zamienniki są w pełni bezpieczne okaże się pewnie najwcześniej za kilka miesięcy. Nie jesteśmy w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy te tańsze odpowiedniki są bezpieczne. Potrzebujemy do tego obserwacji pacjentów i doświadczenia w ich stosowaniu - dodaje doktor Szymon Pawlak.

"Jak dotąd nie mamy sygnałów o niebezpiecznych sytuacjach"

Jeżeli chodzi o równorzędność leków generycznych, czyli zamienników, to absolutnie niebezpieczeństwa nie ma. Są to leki równorzędne i mogą być zamieniane w sposób bezpieczny. Problem polega na tym, żeby pacjenci mieli wystarczającą świadomość, że lider, czyli najtańszy lek może się zmienić, żeby nie ponosili dodatkowych kosztów wynikających ze zmian na liście leków refundowanych - mówi profesor Michał Zakliczyński ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Ośrodki transplantacyjne dobrze monitorują sytuację. Nie jest to pierwsza i pewnie też nie ostatnia sytuacja tego typu. Jak dotąd po zamianie oryginalnego leku na generyk do żadnej niebezpiecznej sytuacji nie doszło - dodaje profesor Zakliczyński.

Leki, które wprowadzamy jako odpowiedniki, są równie skuteczne i równie bezpieczne. Pacjenci, zwłaszcza pacjenci ciężko chorzy, nie lubią takich zmian - przekonywał w maju, po pierwszej drastycznej podwyżce, minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. 


Transplantolog profesor Zbigniew Włodarczyk z Collegium Medicum w Bydgoszczy potwierdzał już wtedy, że leki generyczne mają ten sam skład, ale nie muszą przechodzić całej serii badań klinicznych dot. np. biodostępności i reakcji pacjentów. To, że lek ma ten sam wzór nie oznacza, że to jest to samo - wystarczy, że leki są produkowane w zupełnie innych warunkach i mogą być inaczej tolerowane, a pacjenci po przeszczepie wymagają stabilności.

Lekarze dodają, że każda zmiana leku wymaga dodatkowych badań i często pobytu w szpitalu. W szczególnie trudnej sytuacji mogą być dzieci, u których zmiana terapii jest wyjątkowo ryzykowna.

(ag)

Artykuł pochodzi z kategorii: Aktualności

Michał Dobrołowicz