Ze względu na starzenie się społeczeństwa rak prostaty będzie coraz częstszy. Tymczasem w Polsce jest on wciąż zaniedbywany - oceniają eksperci. Ich zdaniem konieczna jest poprawa diagnostyki i leczenia chorych na ten nowotwór, zwłaszcza w zaawansowanym stadium.

Prof. Piotr Milecki, konsultant w dziedzinie radioterapii onkologicznej dla województwa wielkopolskiego powiedział, że rak stercza (inaczej rak prostaty) jest najczęstszym z nowotworów urologicznych występujących u mężczyzn. Ogólnie, jest to drugi co do częstości występowania nowotwór złośliwy u panów - po raku płuca.

Z danych Krajowego Rejestru Nowotworów wynika, że w 2013 r. zdiagnozowano go u ponad 12 tys. mężczyzn, a niemal 4,3 tys. zmarło z jego powodu. Wyleczalność raka prostaty w naszym kraju jest wciąż niższa niż w USA i w wielu krajach UE.

W Polsce rak stercza jest nowotworem wymagającym wciąż intensywnej uwagi - ze strony społecznej, ze strony polityków i władz. Już obecnie liczba jego przypadków jest bardzo duża, a będzie jeszcze większa - mówi się nawet o podwojeniu liczby chorych na ten nowotwór w ciągu najbliższych 10 lat. To może bardzo obciążyć nasz system ochrony zdrowia - powiedział prof. Milecki.

Starość sprzyja rozwojowi raka prostaty

Wynika to nie tylko z faktu starzenia się społeczeństwa, ale też z tego, że w naszym kraju nowotwór ten jest często diagnozowany w późnych stadiach, a wielu mężczyzn, u których rozwija się on przez długi czas o tym nie wie. Jeśli uda się zwiększyć świadomość panów na temat raka prostaty, to jest szansa, że zaczną się zgłaszać wcześniej na badania i zostanie wykryte więcej przypadków tego nowotworu, które trzeba będzie leczyć, dodał.

Obecnie - ze względu na wciąż małą wiedzę społeczeństwa na temat raka stercza, na opór mężczyzn przed badaniami kontrolnymi i niedostateczne finansowanie diagnostyki - polski mężczyzna ma mniejsze szanse wczesnego wykrycia tego nowotworu i mniejsze szanse na jego wyleczenie - powiedział prof. Milecki.

Jak ocenił, leczenie chorych na raka stercza we wczesnych stadiach rozwoju znacznie się poprawiło w ostatnich latach, chociaż ośrodki wciąż mają problemy z rozliczaniem procedur leczniczych wykonywanych w tej grupie chorych. Jego zdaniem znacznie większy problem dotyczy pacjentów z zaawansowaną chorobą.

Według dr Iwony Skonecznej, onkologa ze Szpitala św. Elżbiety w Warszawie, w Polsce dość dużo pacjentów - mniej więcej jedna czwarta - ma zaawansowanego raka prostaty już w momencie rozpoznania. Ponadto, u części chorych z wcześnie postawioną diagnozą nowotwór ten rozwija się z czasem w postać zaawansowaną. Najbardziej nas boli to, że dostęp do terapii wydłużającej życie w tej grupie chorych jest w naszym kraju dość nikły  - powiedziała specjalistka.

Jej zdaniem w najgorszej sytuacji są starsi pacjenci z zaawansowanym rakiem prostaty, który stał się oporny na klasyczną hormonoterapią (tzw. rak prostaty oporny na kastrację). Są to panowie po 70., 80. roku życia, obciążeni różnymi dodatkowymi schorzeniami. Znaczna część z nich ze względu na stan zdrowia nie kwalifikuje się do chemioterapii - podkreśliła dr Skoneczna. Zaznaczyła, że ci chorzy mogliby być leczeni nowoczesną hormonoterapią.

Leki są, ale bez refundacji

Zalicza się do niej dwa leki: octan abirateronu, który w Polsce jest finansowany w ramach programu lekowego jedynie chorym po przebytej chemioterapii, oraz enzalutamid, który w ogóle nie jest w Polsce finansowany. W praktyce oznacza to, że część pacjentów z zaawansowanym rakiem prostaty nie może w Polsce skorzystać z żadnego leczenia przedłużającego życie. A wiemy, że te nowe doustne leki hormonalne są doskonale przez chorych tolerowane i bardzo dobrze sprawdzają się w populacji osób starszych - powiedziała dr Skoneczna.

Z badań wynika, iż nowoczesna hormonoterapia działa jeszcze skuteczniej, gdy jest stosowana przed chemioterapią. Wydłuża się ogólne przeżycie, czas do postępu choroby, do pogorszenia formy pacjenta, do wystąpienia bólów kostnych i konieczności stosowania naświetlań przeciwbólowych - wymieniała onkolog.

Analizy badań klinicznych wskazują też, że dzięki wczesnemu podaniu tych leków można - nawet o trzy lata - odroczyć konieczność zastosowania chemioterapii, której towarzyszą uciążliwe działania niepożądane, a także leków przeciwbólowych.

Według dr Skonecznej miejsce tych nowych terapii w leczeniu raka prostaty jest już na świecie bardzo dobrze ugruntowane. Są one finansowane praktycznie w całej Unii Europejskiej, również w krajach Europy Środkowej. Stosowanie nowych leków hormonalnych przed chemioterapią jest rekomendowane przez Europejskie Towarzystwo Onkologii Klinicznej (ESMO).

Dr Skoneczna przypomniała też, że wciąż brak finansowania leku z grupy tzw. radiofarmaceutyków (rad-223), który działa na przerzuty raka prostaty do kości.

Prof. Milecki przyznał, że nowe leki są bardzo kosztowne. Jednak powinno się ustalić jakąś grupę pacjentów, dla których taka terapia jest niezbędna i którym trzeba ją finansować. Nie możemy być wyspą na tle Europy, jeśli chodzi o dostęp do tych leków - powiedział.

(ag)