O tym, że oglądanie telewizji skłania do przejadania się i zwiększa ryzyko nadwagi, dobrze wiemy. Badania naukowców z Cornell University pokazują jednak, że program programowi nierówny. Okazuje się, że najbardziej niebezpieczne dla naszej wagi są filmy akcji. Przy nich jemy znacznie więcej, niż wtedy, gdy oglądamy choćby gadające głowy. Pisze o tym czasopismo "Journal of the American Medical Association: Internal Medicine".

To filmy sensacyjne najbardziej absorbują naszą uwagę, sprawiają, że zapominamy o tym, co i ile jemy. Szybki montaż, intensywny dźwięk i zajmująca akcja sprawiają, że pochłaniamy więcej kalorii, niż choćby przy programach typu talk show.

Potwierdzono to w eksperymencie z udziałem 94 osób, w tym 57 kobiet, w wieku średnio około 20 lat, którym pokazywano fragment widowiskowego filmu Michaela Baya "Wyspa" z 2005 roku, z Ewanem McGregorem i Scarlett Johansson w rolach głównych oraz fragmenty popularnego w Stanach Zjednoczonych programu "Charlie Rose". Fragment filmu sensacyjnego badani oglądali jeszcze raz, z wyłączonym dźwiękiem.

Badani mieli do dyspozycji zestaw przekąsek, cukierki, ciastka, marchewki i winogrona. Całość była dokładnie ważona przed i po każdym eksperymencie, by można było precyzyjnie i indywidualnie ocenić ile i czego każdy z badanych spożył.

Podczas oglądania fragmentu filmu "Wyspa" badani zjadali przeciętnie o 98 procent przekąsek więcej niż w trakcie talk show (206.5 gramów do 104.3 gramów) zawierających przeciętnie o 65 procent więcej kalorii (354.1 do 214.6). "Wyspa" w wersji niemej też tuczyła, choć nieco mniej, w trakcie fragmentu bez dźwięku spożywano przeciętnie o 36 procent przekąsek i 46 procent kalorii więcej niż w trakcie programu "Charlie Rose".

Naukowcy radzą, by na okoliczność oglądania filmu akcji przygotowywać sobie mniejsze porcje przekąsek i wybierać te zdrowsze i mniej kaloryczne. Pochłonięci akcją zadowolimy się i marchewką.