W wieku 94 lat zmarł we wtorek Kim Ki Nam, były szef propagandy Korei Północnej uważany za twórcę kultu jednostki wokół kolejnych przywódców dynastii Kimów, która od trzech pokoleń sprawuje dyktatorską władzę nad krajem - podała AFP. Był północnokoreańskim odpowiednikiem Goebbelsa - skomentował jeden z badaczy reżimu.

Jak podaje państwowa agencja KCNA, północnokoreański przywódca Kim Dzong Un w środę zjawił się przy trumnie zmarłego i opłakiwał go "z gorzkim żalem po stracie weterana rewolucji, który zachował niezachwianą lojalność".

Kim Ki Nam był najbardziej znany z kierowania w latach 1989-2017 Departamentem Agitacji i Propagandy Partii Pracy Korei. Wcześniej był m.in. redaktorem naczelnym oficjalnej partyjnej gazety "Rodong Sinmun" i ambasadorem w Pekinie, sprawował też liczne funkcje w rządzącej partii.

Po skończeniu studiów w ZSRR nieprzerwanie służył dynastii Kimów - najpierw sprawującemu władzę od 1948 do 1994 r. Kim Ir Senowi, później jego synowi, Kim Dzong Ilowi, z którym był zaprzyjaźniony, następnie kolejnemu z rodu, sprawującemu władzę od 2011 r. Kim Dzong Unowi.

Zmarły propagandysta był autorem głównych haseł reżimu i przemówień jego przywódców, jest również uważany za twórcę quasi-religijnego kultu jednostki wokół kolejnych liderów północnokoreańskiej dynastii, aktywnie wspierał też przejmowanie przez nich władzy - zaznacza AFP.

"Był północnokoreańskim odpowiednikiem Goebbelsa" - skomentował Ahn Chan Il, szef Światowego Instytutu Badań Północnokoreańskich w Seulu.

Od 2016 r. był, obok Kim Dzong Una i innych partyjnych przywódców, objęty amerykańskimi sankcjami z powodu "notorycznych powiązań z naruszaniem praw człowieka w Korei Północnej".

Po przejściu Kim Ki Nama na emeryturę w 2018 r. funkcję szefa reżimowej propagandy przejęła Kim Jo Dzong, wpływowa siostra Kim Dzong Una.