​Kobieta, której ojciec był dawcą spermy, postanowiła odnaleźć swoje liczne rodzeństwo. Odszukanie 40 braci i sióstr, a następnie spotkanie się z większością z nich, zajęło 21-latce łącznie pięć lat.

21-letnią Kianni Arroyo z amerykańskiego Orlando od zawsze fascynowała perspektywa poznania przyrodniego rodzeństwa. Wychowała mnie moja mama. Zawsze była ze mną szczera i od zawsze wiedziałam, że mój ojciec był dawcą spermy - opowiada Arroyo w rozmowie z brytyjskimi mediami.

Zawsze chciałam się dowiedzieć czegoś więcej o moim ojcu i o tym, czy mam przyrodnich braci i siostry. Gdy tylko dorosłam na tyle, by móc przejrzeć potrzebne dokumenty, natychmiast to zrobiłam - mówi.

Na samym początku swojej przygody Kianni poznała zaledwie rok młodszą siostrę Joannę. Szybko się zaprzyjaźniły. Okazało się, że to nie tylko kwestia podobnego wieku. Z każdym ze swojego rodzeństwa od razu szybko nawiązywałam dobry kontakt - mówi 21-latka. Choć nigdy się wcześniej nie spotkaliśmy, to posiadanie wspólnego ojca dawało nam specjalną nić porozumienia, dzięki której czuliśmy się ze sobą komfortowo - zaznacza.

W ciągu pięciu lat kobieta dowiedziała się, że jej bracia i siostry mieszkają nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także w Australii, Nowej Zelandii i Kanadzie. Znalazła czterdzieścioro przyrodniego rodzeństwa - 30 wyraziło chęć spotkania.

Okazało się, że 21-latka jest najstarsza z całego towarzystwa. Najmłodsze dziecko w tym gronie ma zaledwie 5 miesięcy.

Na pewnym etapie swojej przygody Arroyo poznała także swojego ojca, którego określiła jako "naprawdę fajnego faceta". Po raz pierwszy spotkali się, gdy Kianni miała 18 lat. Ojciec towarzyszył jej przy... robieniu pierwszego tatuażu.

21-latka planuje utrzymywać kontakt ze swoim przyrodnim rodzeństwem. Jestem jedynaczką, więc w takiej sytuacji mam teoretycznie wszystko, co najlepsze. Mam mamę tylko dla siebie, ale jeśli będę potrzebowała towarzystwa kogoś innego, to mam tyle sióstr i braci, że mam więcej opcji niż większość ludzi na świecie - śmieje się Arroyo. 

(az)