Oj maluśki, maluśki, maluśki... Z wizytą u wcześniaków

Środa, 25 grudnia 2013 (10:52)
Aktualizacja: Środa, 25 grudnia 2013 (15:57)

Narodziny dziecka to zwykle dla rodziców najszczęśliwszy dzień. Czasem jednak, gdy te narodziny przychodzą zbyt wcześnie, to początek najtrudniejszego okresu w życiu. Okresu lęku, niepewności, stresu. Okresu walki o każdy dzień, każde 10 gramów, każdy oddech. Walki, w której mamy i ojcowie współpracują z lekarzami, pielęgniarkami i... samymi, bardzo dzielnymi maluchami. Walki tak samo trudnej, bez względu na to, czy to pierwsze dziecko, trzecie, czy dziewiąte.

W Boże Narodzenie zapraszamy na oddział Intensywnej Opieki Neonatologicznej szpitala Ujastek w Krakowie. To miejsce gdzie dochodzą do zdrowia dzieci, które nieco pospiesznie przyszły na świat i pierwsze tygodnie życia mają bardzo "pod górkę". O walce o najmłodszych, najmniejszych i naprawdę najdzielniejszych pacjentów opowiadają mamy i lekarze. Rozmawiamy też z rodzinami dzieci, które swoją walkę już wygrały, rosną, rozwijają się i nadrabiają zaległości.

Opieka nad maluszkami nie byłaby możliwa bez najnowocześniejszej aparatury. Przeznaczone dla nich inkubatory to prawdziwe cuda techniki, które umożliwiają pełne monitorowanie stanu dziecka i wykonywanie większości zabiegów medycznych i higienicznych bez potrzeby wyjmowania go na zewnątrz. O tym, jak z pomocą takiej aparatury dba się o jej lokatora, opowiedziała nam podczas pierwszej wizyty na oddziale, jego ordynator, doktor Beata Rzepecka-Węglarz.

Noworodki są pod opieką lekarzy i pielęgniarek

Dla mam, urodziny wcześniaka to szczególny koszmar. To dni, czasem tygodnie oczekiwań na to, by wziąć dziecko w ramiona, przytulić je, to pytania, dlaczego tak się stało, na które nie ma odpowiedzi, to poczucie winy, często zupełnie irracjonalne, od którego nie można się uwolnić. Obawy, lęki i nadzieja, że wszystko będzie dobrze. W tym czasie niezwykle ważne dla rodziców i dziecka jest tak zwane kangurowanie, kiedy malec wyjmowany jest z inkubatora i spędza czas w ramionach mamy czy taty. 

"Joasia bardzo szybko rośnie. Zmienia się z dnia na dzień"



Ten bezpośredni kontakt ma - jak się okazuje - kluczowe znaczenie dla rozwoju malucha, sprzyja poprawie jego zdolności ruchowych, stabilizuje funkcje życiowe, w tym oddech i bicie serca, zmniejsza poziom stresu, reguluje dobowy rytm snu. Wiadomo, że dzieci lepiej reagują na kontakt z matką, niż nawet najbardziej troskliwymi pielęgniarkami, w ramionach mamy odczuwają mniejszy ból i stres związany z nieprzyjemnymi procedurami medycznymi, ich mózg rozwija się i dojrzewa szybciej. Kontakt ze skórą matki stabilizuje ich temperaturę i wzmacnia działanie ich układu odpornościowego.

Mamy, które najgorszy okres mają już za sobą, których dzieci zostały wypisane do domu, dobrze się rozwijają i szybko rosną, zgodnie przyznają, że o czasie spędzonym w szpitalu wolałyby zapomnieć. Wspomnienia o przeżytym tam lęku i cierpieniu są wciąż bardzo żywe i trudne. Wypisanie dziecka do domu, było dniem jego drugich narodzin.

Rodzice małego Wojtka właśnie dzień wypisania syna ze szpitala traktują jako jego urodziny. Dopiero, jak wypisaliśmy go ze szpitala, jak go pierwszy raz wykąpałam, to poczułam, że jest na świecie. Wcześniej był tylko strach - tłumaczy mama Wojtka.

"Wojtek urodził się dla nas w dniu wypisania ze szpitala"

Mała Róża urodziła się o trzy miesiące ze wcześnie. Po przyjściu na świat spędziła w krakowskim szpitalu 83 dni. Rodzice dwa razy żegnali się z nią, była w krytycznym stanie. Dziś ma już trzy lata, chodzi do przedszkola, jest oczywiście "oczkiem w głowie" rodziców i ośmiorga rodzeństwa: sześciu sióstr i dwóch braci.

Mała Róża ma już trzy lata:

Praca na oddziale neonatologii, gdzie na świat przychodzą wcześniaki jest niezwykle wymagająca, także emocjonalnie. Ordynator, doktor Beata Rzepecka-Węglarz podkreśla, że w miejscu w którym ratuje się maluszki pracować mogą tylko ludzie z powołaniem i poczuciem misji. Zaznacza też, że przez te długie tygodnie, które maluchy spędzają w szpitalu, lekarze zaprzyjaźniają się z rodzicami małych pacjentów. Ta więź powstaje już w momencie przybycia malucha na salę intensywnej terapii, co czasami odbywa się w dramatycznych okolicznościach.

Szybka akcja porodowa w krakowskim szpitalu

Artykuł pochodzi z kategorii: Dziecko

Grzegorz Jasiński