"Ciąża zmniejsza u kobiety ryzyko niektórych nowotworów" - mówi w rozmowie z RMF FM dr Małgorzata Kalemba-Drożdż z Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Ten efekt, dotyczący tak zwanych nowotworów hormonozależnych, na przykład raka piersi czy jajników, ogranicza ryzyko o kilka procent i do pewnego stopnia sumuje się w przypadku urodzenia większej liczby dzieci.

Zdjęcie ilustracyjne /Katie Collins /PAP


Grzegorz Jasiński: Mamy teraz takie czasy, że często młode kobiety boją się ciąży. Wydaje im się, że to jest taki stan, który przynosi kłopoty, cierpienie, zmienia wygląd. Ale prawda jest taka, że ciąża ma dla kobiety znaczenie istotne i pozytywne, jeśli chodzi o zdrowie i pani dokładnie wie, na czym to polega.

Dr Małgorzata Kalemba-Drożdż: Podczas moich badań udało się udowodnić, że ciąża działa ochronnie na kobiety. Zajście w ciążę i jej donoszenie sprawia, że stajemy się bardziej odporne na choroby nowotworowe.

Jak silny to jest efekt?

Bardzo silny, utrzymujący się całe życie. Najważniejsze, to zajść wcześnie w ciążę. Co prawda młode kobiety teraz nie mają specjalnie na to ochoty, bo ważniejsza jest praca. Jednak nawet w późniejszym wieku, w wieku średniej krajowej, czyli około 26-27. roku życia i tak ochroni nas przed procesami nowotworowymi, ponieważ wysokie stężenie estradiolu, które utrzymuje się podczas ciąży, działa ochronnie na nasz materiał genetyczny.

Na czym ten efekt polega? W jaki sposób to działa?

Estradiol zwykle działa jako utleniacz i tak naprawdę nam szkodzi. Wysokie stężenie estriadolu w ciągu całego życia zwiększa ryzyko nowotworów hormonozależnych. Natomiast okazuje się, że w czasie ciąży te bardzo wysokie stężenia estriadolu, jakie się pojawiają, nawet 100-krotnie większe, przewyższające stężenia owulacyjne, okazuje się, że działają antyoksydacyjnie, czyli chronią nas przed uszkodzeniami, powodowanymi przez procesy tlenowe.

Czy jesteśmy w stanie na tyle dobrze zrozumieć ten proces, by go jakoś wykorzystać, "podrobić" działanie ciąży w inny sposób?


Niestety nie, nie potrafimy tego osiągnąć czynnikami farmakologicznymi. Cały mechanizm oddziaływania estriadolu na nasz organizm nie jest jeszcze do końca poznany. Wiemy też, że nie jest to jedyny ważny czynnik. Również hormony, które pośredniczą w syntezie estriadolu: progesteron, dehydroepiandrosteron również mają znaczenie. Nie potrafimy jeszcze dokładnie imitować tego działania.

Czy wielokrotna ciąża pomaga jeszcze bardziej? Czy ten efekt się składa?

Tak, wiele dzieci pomnaża ten efekt. Natomiast też trzeba mieć na uwadze wydolność organizmu i zdolność do regeneracji po ciąży, która jednak jest bardzo wyczerpującym procesem fizjologicznym. Więc też nie można zakładać, że urodzenie 10 dzieci będzie sprzyjało redukcji ryzyka nowotworów, natomiast na pewno każda kolejna ciąża, to dodatkowy czynnik ochronny.

Jak duże procentowo są to zmiany?

Są dosyć wyraźne, to jest nawet kilka procent, więc w skali statystycznej jest to dużo.

Ostatnio głośny był przypadek Angeliny Jolie. Wszyscy nagle zaczęli się zastanawiać i liczyć te procenty. Ona się przyznała, że u niej to ryzyko było na poziomie 87 proc. Te kilka procent, o których pani mówi, odjęłoby się od tych 87 procent?

Przypadek Angeliny Jolie jest wyjątkowy dlatego, że ona ma bardzo rzadką mutację, która rzeczywiście niesamowicie podnosi ryzyko nowotworów. Dla większości ludzi to ryzyko jest zdecydowanie niższe, około 20 proc. W związku z tym te kilka procent, które od tego odejmiemy, to już jest naprawdę dużo.

Zmieńmy trochę temat. Dzieci oczywiście patrzą na matkę i zastanawiają się nad tym, na ile są do matki podobne fizycznie, psychologicznie, pod względem różnych zwyczajów. Jak to jest z tym genetycznym podobieństwem do matki?

Przede wszystkim jesteśmy genetycznie podobni w takim samym stopniu do matki jak i do ojca, ponieważ dziedziczymy materiał genetyczny idealnie po połowie. Natomiast od matki dostajemy mitochondria, z całym ich materiałem genetycznym, który jest odrębny od materiału jądrowego, który posiadają wszystkie komórki. W związku z tym w dużym stopniu nasze procesy metaboliczne, nasze tempo uzyskiwania energii będzie zależało od genotypu mitochondrialnego, pochodzącego właśnie od matki. Natomiast jeżeli chodzi o podobieństwo, to tak naprawdę większe znaczenie genotyp matki ma dla syna, niż dla córki, dlatego, że córka posiada dwa chromosomy X, po jednym od każdego z rodziców, natomiast syn ma tylko jeden chromosom X w całości przekazany przez matkę. Od ojca dostaje chromosom Y, który tak naprawdę jest niemal pusty, bo tam jest tylko pięć genów. Więc całe odciążenie genetyczne pochodzące z chromosomu X jest bezpośrednio przekazywane synowi od matki.

I nie ma tego drugiego chromosomu X, który by mógł w razie czego to wyrównać.

Dokładnie tak. Więc u córek podobieństwo do rodziców obojga jest prawie takie same, a raczej takie same jeżeli chodzi o materiał genetyczny jądrowy, natomiast jeżeli chodzi o synów, to zdecydowanie więcej dostają od matki.

Synowie w ogóle więcej dostają od matki. Ale wróćmy jeszcze do tego DNA mitochondrialnego i tych przemian energetycznych. Czy to można rozumieć w ten sposób, że na przykład jeśli mama ma szybką przemianę materii, może dużo jeść i nie tyje, to dzieci też mogą liczyć na to, że to tak będzie? No i oczywiście odwrotnie, jeśli jest w drugą stronę?

Częściowo tak, dlatego, że chromosom mitochondrialny jest niezależnie dziedziczony od materiału genetycznego jądrowego, natomiast prawda jest taka, że nie wszystkie przemiany metaboliczne zależą właśnie od genomu mitochondrialnego, ale również od jądrowego, czyli od obojga rodziców. Rzeczywiście dużo będzie zależało od matki, ale nie wszystko.