W ciągu ostatnich 20 lat zaszły ogromne zmiany w świadomości Polek nt. raka piersi - uważa zastępca redaktora "Twojego Stylu" Joanna Lorynowicz. Miesięcznik od dwóch dekad propaguje wiedzę o tym nowotworze. "Cały czas jest tak, że w polskiej służbie zdrowia pacjent jest traktowany jak przedmiot. Że wszyscy mówią "nie przejmuj się tym, jak wyglądasz, przejmuj się tym, żeby wyzdrowieć". Kobieta chce żyć, ale nie chce zrezygnować ze swojej kobiecości" - podkreśla Lorynowicz.

Zdjęcie ilustracyjne. /Michał Dukaczewski /RMF FM

Magdalena Gawlik: Dwadzieścia lat prowadzenia akcji profilaktycznych, dwadzieścia lat "Twój Styl" angażuje się w to, żeby uświadomić Polki, że ważne jest samobadanie, że z rakiem piersi trzeba się liczyć, bo on istnieje i każda z nas może zachorować. Czy ta świadomość się w kobietach zmieniła przez ten czas?

Joanna Lorynowicz: Wydaje mi się, że się bardzo zmieniła. Przede wszystkim zmieniło się to, że kobiety są świadome, że rak piersi jest chorobą uleczalną. Odpowiednio wcześnie wykryty, daje się wyleczyć. Wydaje mi się, że zacznie powiększyła się też świadomość, że trzeba się badać, chodzić na mammografię, USG i że trzeba się badać samemu. Chociaż właśnie z tym ostatnim jest najgorzej. Być może dlatego, że w pewnym sensie trochę usypia naszą czujność fakt, że w Polsce są różne programy, które ułatwiają nam badanie się, a przynajmniej mają nam ułatwiać. A samobadanie się jest wciąż swego rodzaju tabu. Mam wrażenie, że dziewczyny, które są 20-latkami chętniej to robią niż kobiety dojrzalsze, które są znacznie w większym stopniu zagrożone zachorowaniem.

Z czego to wynika?

Wydaje mi się, że w dużej mierze z tego jak byłyśmy wychowywane. To jest tak, że jeżeli dzisiejszej 50-latce matka mówiła, że ciało powinno być zakrywane, powinna się jego wstydzić, to jej to w głowie zostaje. A jeżeli ciało tej dzisiejszej 50-latki jest dalekie od doskonałości, a wszędzie dookoła - w prasie, w telewizji - ogląda obrazy ciał, które są doskonałe i piękne, to jest jej znacznie trudnej swoje niedoskonałe ciało zaakceptować. A trzeba to zrobić.

Czyli tematem tabu nie jest sama choroba, sam nowotwór, którego się boimy, który wydaje się nam że jest wyrokiem śmierci - tylko raczej problem zaakceptowania swojego ciała i zaakceptowania tego, że musimy się dotykać, a czasami jest to niezgodne z naszymi zasadami moralnymi...

Wydaje mi się, że przede wszystkim tak. Chociaż strachu przed rakiem nie da się oddzielić od myślenia o nim. I mówią to sami lekarze, a nawet lekarki, które same zachorowały. Mimo, że znacznie więcej o raku wiedzą. Pewnie trochę też tak jest, że wolimy się nie dotykać, żeby przypadkiem nic tam nie wyczuć. Chociaż jest to oczywiście błędne myślenie i my staramy się to zmienić. Mimo wszystko wydaje mi się, że to tabu w większym stopniu jest z powodu wstydu. Siedzieć i dotykać się? A w ogóle żeby to zrobić dobrze, trzeba to przeczytać! A może patrzeć w internecie, jak obca kobieta się dotyka? Patrzeć! Tak!

"ZACHOROWAŁAM NA WŁASNE ŻYCZENIE". ROZMOWA Z KRYSTYNĄ KOFTĄ, PISARKĄ, KTÓRA WYGRAŁA WALKĘ Z RAKIEM 

JAK BADAĆ PIERSI? NA CO ZWRÓCIĆ UWAGĘ? PRZECZYTAJ ROZMOWĘ Z EKSPERTEM I ZOBACZ FILM INSTRUKTAŻOWY

Kiedyś było tak, że walka z rakiem piersi była tylko walką o życie. Lekarze usuwali nowotwór, usuwali pierś i kobieta miała się cieszyć, że żyje. I tyle. Teraz kobiety, które przeżyły tę walkę, chcą więcej. Chcą po jakimś czasie znów poczuć się jak stuprocentowa kobieta - żeby włosy odrosły i były piękne, żeby znów móc pokazać dekolt...

Te zmiany naprawdę bardzo się odczuwa. Myślę, że tutaj bardzo dużo zrobiła szczególnie fundacja Rak'n'Roll ze swoimi niestandardowym podejściem do sprawy. Szczególnie Magda Prokopowicz naprawdę poruszyła świat opowieściami. Takimi naprawdę zwykłymi. Przede wszystkim właśnie o tym, że kobieta w trakcie choroby, w trakcie leczenia nie przestaje być kobietą. Cały czas jest tak, że w polskiej służbie zdrowia pacjent jest traktowany jak przedmiot. Że wszyscy mówią "nie przejmuj się tym, jak wyglądasz, przejmuj się tym, żeby wyzdrowieć". Kobieta chce żyć, ale nie chce zrezygnować ze swojej kobiecości. To się bardzo zmieniło. Oczywiście te kobiety bardzo cierpią, ale to, że wyglądają dobrze pomaga im to znieść. Fizyczny ból nie zniknie co prawda od tego, że człowiek będzie lepiej wyglądał, ale może się od tego lepiej poczuć. 

Fajnie jest spojrzeć na siebie w lustro i powiedzieć "OK! Mam siłę, chce żyć, dobrze wyglądam!". Zdecydowanie lepiej niż patrzeć na siebie i nie chcieć na siebie patrzeć. Ja te wszystkie kobiety podziwiam za tę walkę. I podziwiam je za to, że tę kobiecość za wszelką cenę chcą mieć. I rozumiem, że ktoś chce mieć dobrą perukę i nie chce chodzić podczas terapii łysy! Bo to go najnormalniej w świecie odziera z godności.

A jaka jak dostępność peruk, implantów, biustonoszy?

Tutaj zmiany zaszły ogromne, oczywiście na dobre. Zwłaszcza w dużych miastach. Właśnie w dużych miastach kobietom chorować jest łatwiej. Po pierwsze - mają większą dostępność lekarzy, po drugie - łatwiej jest im właśnie w tych przyziemnych kwestiach. Są specjalne salony z bielizną dla amazonek, w których można skorzystać z porad brafitterskich. I to za darmo, bo po prostu te brafitterki są na miejscu. Są również organizowane specjalne akcje. Dziewczyny z wielu fundacji pokazują, jak się malować, jak zakładać perukę, jak przede wszystkim dobrze dobrać sobie tę perukę. Są też kosmetyki na przykład dla kobiet, które są w trakcie i po kuracjach onkologicznych. One są specjalnie dla nich opracowywane, również przez polskie firmy kosmetyczne. Specjalne kuracje, które mają pomagać po radioterapii, po chemioterapii. Wtedy kobiety nie mogą wszystkiego używać. I niestety bardzo jest często tak, że nie używają niczego. A to oczywiście nie jest wyjście. Myślę, że również w tej kwestii zaszła bardzo duża zmiana. W końcu jesteśmy o 20 lat do przodu.