„U niektórych wystarczy jedno oparzenie słoneczne w dzieciństwie, by za 10, czy 20 lat zachorować na nowotwór skóry” – mówi prof. Piotr Rutkowski, kierownik Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków w warszawskim Centrum Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie. „Patrzę z przerażeniem na to, co się dzieje na plaży: nie osłonięte niczym ciała i co więcej nie pokryte żadnymi kremami z filtrem. Robimy wszystko, żeby tę skórę zniszczyć i dodatkowo spowodować zachorowanie na nowotwór skóry” – podkreśla prof. Rutkowski.

Opalanie to prosta droga do nowotworów skóry /Marcin Bednarski /PAP

Magdalena Adamczyk: Panie profesorze, czym może się skończyć nierozważne, nieostrożne opalanie?
 
Prof. Piotr Rutkowski: Generalnie do słońca, tak, jak i do innych czynników zewnętrznych, należy podchodzić z umiarem, ale my od wielu lat wiemy i apelujemy, że promieniowanie ultrafioletowe, czyli słońce, ale także sztuczne, czyli solaria, jest najgroźniejszym czynnikiem uszkadzającym skórę, a także powodującym powstawanie nowotworów skórnych. Czerniak jest najgroźniejszym z nich i co roku przyrasta o około 10 proc. zachorowalność na czerniaka w Polsce. Co 10 lat podwaja się zachorowalność na czerniaka – teraz jest już ponad 3 tys. takich przypadków w Polsce. Innych złośliwych nowotworów skóry jest kilkadziesiąt tysięcy. To są liczby, które możemy bardzo łatwo obniżyć. Patrzę z przerażeniem na to, co się dzieje na plaży: nie osłonięte niczym ciała i co więcej nie pokryte żadnymi kremami z filtrem, brązowe, czerwone, większość różowe. Większość Polaków ma fototyp I lub fototyp II skóry, czyli taki, który jest najbardziej podatny na oparzenia słoneczne, a najmniej na opalanie. Robimy wszystko, żeby tę skórę zniszczyć i dodatkowo spowodować zachorowanie na nowotwór skóry.
 
Kto jest najbardziej narażony na zachorowanie?
 
Chorują ludzie w coraz młodszym wieku. Kiedyś nowotwory skóry to były tylko nowotwory w wieku podeszłym, a teraz przyrost zachorowań dotyczy każdego wieku i to jest bardzo groźne, bo nie myślimy o naszych dzieciach. Apeluję, żebyśmy naprawdę pomyśleli o sobie, bo to nie jest tak, że dzisiaj sparzymy skórę, a jutro zachorujemy na nowotwór. To tak, jak z paleniem tytoniu. To nie jest tak, że jak zapalimy jednego papierosa, to jutro będziemy mieli raka płuca. Potrzeba czasu, ale podatność jest bardzo różna. U niektórych wystarczy jedno oparzenie słoneczne w dzieciństwie, by za 10, czy 20 lat zachorować na nowotwór skóry.
 
Czyli takie nierozważne opalanie się to jest prosta droga do choroby, nawet do czerniaka?
 
Oczywiście, że tak, ale to nie znaczy, że mamy nie przebywać na słońcu, bo każde ekstrema są złe, tak samo szkodliwe. Jeżeli z kolei w ogóle nie wychodzimy na słońce, to też powodujemy niedobór witaminy D. Chodzi o to, że powyżej 10 minut, jeżeli mamy nieosłoniętą skórę, skóra zaczyna być zaczerwieniona i to nie znaczy, że ona się opala, znaczy, że ona się broni. To znaczy, że ona w tym momencie zaczyna się uszkadzać. Na słońcu możemy spędzać cały dzień, ale osłonięci przed tym słońcem, czyli kapelusik na głowę, okulary, T-shirt, a resztę posmarować kremem z filtrem. W polskich warunkach to musi być faktor minimum 30, ja stosuję 50. Właśnie wróciłem z urlopu - można wrócić nieopalonym. Zimą tak samo musimy o tym pamiętać.
 
Kremy z filtrem poniżej 30 są nieskuteczne?
 
One są mało skuteczne, biorąc pod uwagę rodzaj skóry, jaki mamy. Krem z filtrem to nie jest ochrona na cały dzień. Średnio trzeba go nakładać ponownie co 3, 4 godziny, a jak wejdziemy do wody, to od razu trzeba ponownie nałożyć. Dużo taniej i dużo lepiej chroni po prostu odzież. Zmienić przyzwyczajenia jest trudno, ale to, co można łatwo zrobić, to obserwować swoją skórę. Popatrzmy na tę skórę.
 
Jakie objawy powinny nas zaniepokoić?

Dwie rzeczy: jeśli nie było zmiany na skórze i ona się pojawiła, po drugie jeżeli była zmiana i zaczęła się zmieniać, rosnąć, poszerzać się, pogrubiać, swędzieć. To są objawy groźne. Pocieszające jest to, że wcześnie wykryte nowotwory skóry są właściwie w 100 proc. wyleczalne. Mam coraz więcej bardzo wczesnych czerniaków. Takich, gdzie prosty zabieg chirurgiczny jest zabiegiem leczącym w 98, 99 proc. Jeżeli porównamy statystyki wyleczeń czerniaka w Polsce, to mniej więcej co trzeci Polak, który zachoruje, umiera z powodu tego nowotworu. W Niemczech czy USA - co dziesiąty. To nie wynika z dostępu do cudownych, nowych leków – lecz z tego, że ludzie myślą tam o swojej skórze i wcześnie zgłaszają się do lekarza.

Pierwsza rzecz, jaką powinniśmy zrobić po zauważeniu zmiany na naszej skórze to udanie się do lekarza? Czy może są jakieś domowe sposoby?

Musimy zgłosić się do lekarza, najlepiej chirurga onkologa lub dermatologa. Jeżeli chory jest zaniepokojony zmianami, to też lekarz rodzinny może dać skierowanie do chirurga onkologa.
 
Jakie macie państwo metody leczenia czerniaka?
 
Staramy się mieć dostęp do wszystkich metod. Część to są metody standardowe, a część eksperymentalne. Generalnie większość czerniaków da się wyleczyć chirurgicznie. Dysponujemy też unikalnymi metodami, np. izolowaną perfuzją kończynową czy elektrochemioterapią. Prowadzimy dużo badań po to, żeby zmienić te ponure statystyki, jeżeli chodzi o przerzutowego czerniaka, bo jeżeli chodzi o wczesnego, to większość nie musiałoby być tymi zaawansowanymi, wymagającymi leków i innych wyrafinowanych metod leczenia - jeżeli po prostu pacjent by się do nas zgłosił.

Jakie zmiany na skórze powinny Cię zaniepokoić? Sprawdź tutaj!