Siedemnastu brytyjskich dawców spermy stało się ojcami ponad pół tysiąca dzieci. Dane te publikują media na Wyspach Brytyjskich, zadając jednocześnie istotne pytania o politykę embriologiczną.

Zdaniem komentatorów, taka statystyka niepokoi, ponieważ dawcy nie są badani pod kątem chorób genetycznych, których mogą być nosicielami. Chodzi tu głownie o wadliwe geny BRCA 1 i 2, które mogą być przyczyną rozwoju raka piersi i macicy u kobiet. Ich obecność w organizmie zwiększa prawdopodobieństwo zachorowania nawet o 90 procent.

Innym niebezpieczeństwem przy takiej liczbie poczęć z tego samego dawcy jest przypadkowe spotkanie rodzeństwa, które nieświadomie może zawrzeć związek i mieć potomstwo. U dzieci urodzonych w takich okolicznościach mogą rozwinąć się komplikacje zdrowotne.

Jak wykazały badania, tylko 163 osoby z 18 tys. poczętych dzięki bankom spermy zostały zarejestrowane w bazie danych brytyjskiego urzędu czuwającego nad ludzką embriologią. Dawcy spermy są na Wyspach rutynowo badani na wypadek wirusa HIV, przebytej zakaźnej żółtaczki, choroby Creutzfeldta-Jakoba i mukowiscydozy.

(ag)