Lekarze z Krakowa po raz pierwszy w kraju zdiagnozowali wrodzony obrzęk naczynioruchowy. To bardzo rzadka, ale i podstępna choroba. Często mylona z alergią. Pacjenci, którzy na nią cierpią, na co dzień funkcjonują zupełnie zwyczajnie. Aż do momentu, gdy jakaś część ich ciała zacznie gwałtownie puchnąć. Brak odpowiedniego leczenia zagraża ich życiu.

Zdjęcie ilustracyjne /Marcin Czarnobilski /RMF FM

Miałam spuchniętą część twarzy. Wyglądało to makabrycznie. Na początku lekarze nie wiedzieli, jak mi pomóc - mówi kobieta cierpiąca na wrodzony obrzęk naczynioruchowy. Dopiero szczegółowa analiza krwi kobiety wykazała, że brakuje w niej jednego z białek, co prowadzi do powstawania obrzęków. Choroba bardzo utrudnia życie. Często nie mogę wykonać najprostszych czynności: jak umycie zębów czy założenie skarpetki - dodaje jeden z pacjentów prof. Ewy Czarnobilskiej ze Szpitala Uniwersyteckiego.

Chory puchnie nagle, kilka razy w miesiąc - opowiada prof. Czarnobilska. Najczęściej są to obrzęki dłoni i stóp, ale również twarzy czy języka, które mogą prowadzić do uczucia duszności. Występuje też obrzęk krtani, który może bezpośrednio zagrażać życiu. Wtedy należy jak najszybciej podać leki, które w razie ataku, pacjent może też samodzielnie sobie zaaplikować - zaznacza. 

Chorobę pierwszy raz zdiagnozowano w Centrum Alergologii Klinicznej i Środowiskowej Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. To główny, krajowym ośrodek leczenia obrzęku naczynioruchowego. Do Centrum kierowani są chorzy z całego kraju.

Centrum zajmuje się też szkoleniem lekarzy z całego kraju w rozpoznawaniu i leczeniu tego groźnego schorzenia. Bo chorzy powinni mieć jednak możliwość otrzymania pomocy blisko miejsca zamieszkania.

(mKam)