"Człowiek może być wyłączony przez 3 dni". Migreny zatruwają życie nawet 4 milionom Polaków

Środa, 20 lutego 2019 (09:00)

Nawet 4 miliony Polaków regularnie zmagają się z migrenami - czyli nagłymi, pulsującymi bólami głowy, które mogą trwać od kilku godzin do nawet trzech dni. Specjaliści ostrzegają, że na migrenę narażeni jesteśmy między innymi, gdy - jak w tym tygodniu - zmienia się pogoda.

Kilkanaście procent ludzi w Polsce, czyli nawet cztery miliony, zmaga się z migreną. Towarzyszą jej charakterystyczne objawy. To nagły, ostry ból głowy, który dotyczy jednej połowy głowy. W 20-30 procentach przypadków jest związany z tak zwaną aurą, czyli zespołem objawów występujących przed pojawieniem się ataku bólu głowy. Pacjent już 30-40 minut wcześniej wie, że dojdzie do ataku migreny - tłumaczy w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Michałem Dobrołowiczem dr Adam Górka z Polskiego Towarzystwa Bólów Głowy.

Jak zaznacza, migreny "mogą trwać od 4 do 72 godzin".

Pacjent może być wyłączony nawet przez trzy dni. Najchętniej schowałby się wtedy w ciemnym pomieszczeniu, często dochodzi do światłowstrętu, zmagający się z migreną chciałby położyć się, oddalić od otoczenia, nie może pracować czy uczyć się na 100 procent swoich możliwości - opisuje dr Górka.

Pacjenci zmagający się z migreną mówią często, że boli ich połowa głowy, powyżej linii oczu. Najczęściej jest to ból występujący z przodu. Często dochodzi jednak też do bólu napięciowego umiejscowionego z tyłu głowy, w okolicy potylicy - dodaje.

Migreny w 70 procentach dotyczą kobiet. Jest to związane głównie z grą hormonalną i cyklem miesięcznym - wyjaśnia również specjalista.

Po zdiagnozowaniu migreny pacjentom często zaleca się wyłączenie z diety pokarmów, które sprzyjają jej pojawieniu się. Należą do nich między innymi produkty zawierające tyraminę, czyli sery żółte, sery pleśniowe, czekolada, figi, marynowane, solone lub wędzone ryby, wątróbka z kurczaka i czerwone wino.

Migrenę mogą wywoływać różne bodźce. Należą do nich stres, jedzenie, dźwięk, ciśnienie, zmiana klimatu. Nowoczesny pomysł związany z leczeniem migreny to neurostymulacja. Farmakologia często jest nieskuteczna, poza tym pacjenci często nadużywają leków. Osoba z migreną nie zastanawia się, czy bierze pierwszą, piątą czy piętnastą tabletkę. Takie leki działają często przez kilkadziesiąt minut, a potem ból wraca z podwójną siłą. Łatwo w ten sposób przedawkować leki - podkreśla dr Górka.

"Leczymy impulsami elektrycznymi, które uspokajają"

Neurostymulacja ma zredukować ilość zażywanych leków nawet o 75 procent. Terapia polega na tym, że mamy specjalne urządzenie, które przykładamy do głowy i impulsem elektrycznym stymulujemy gałęzie czołowe nerwu trójdzielnego - wyjaśnia specjalista.

Elektrodę przylepiamy do czoła, a na nią przyczepiamy urządzenie. W środku jest impuls elektryczny, który stymuluje nerwy. Ta stymulacja ma działanie uspokajające. Ona podnosi próg dla bodźców, które wywołują migrenę - opowiada.

Mamy dwie możliwości zastosowania urządzenia. Możemy używać go raz dziennie profilaktycznie, gdy nie ma bólu: pacjenci używają go, gdy idą spać - dzięki temu szybciej zasypiają. Urządzenie można zastosować też w czasie ataku migreny - relacjonuje.

Dr Adam Górka zaznacza, że "neurostymulację można wykonywać samemu, nie musi być obok lekarza".

Ta terapia nie ma działań ubocznych. Tylko na początku potrzebna jest konsultacja neurologiczna, żeby wykluczyć wtórny ból głowy - tłumaczy.

Urządzenie, które stworzyli belgijscy lekarze, jest rekomendowane przez Narodowy Instytut Zdrowia w Wielkiej Brytanii. W Polsce skorzystało z niego już kilkaset osób - podsumowuje specjalista.


(rs, e)

Artykuł pochodzi z kategorii: Ból

Michał Dobrołowicz